Wargroove 2 to tytuł, który od samego początku budził moje mieszane uczucia. Na pierwszy rzut oka mamy wszystko, co powinno zadowolić fanów strategii turowych – kolorową grafikę, przyjemne dźwięki i całą masę nowych dowódców gotowych do walki o dominację na lądzie, morzu i w powietrzu. Jednak po kilkunastu godzinach spędzonych z grą, pojawiło się pytanie: czy to naprawdę sequel, czy raczej odświeżona wersja Wargroove? Recenzja gry powstała na bazie grania w wersję na konsoli Xbox Series X.
Od razu powiem, że w Wargroove 2 wciągnięcie się w grę jest stosunkowo łatwe, szczególnie jeśli jesteś nowicjuszem. Kampania ma wbudowany tutorial, który tłumaczy podstawy krok po kroku. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy fabuła wymaga znajomości pierwszej części gry. Bez tego wiele wątków i postaci może wydawać się płytkich lub pozbawionych kontekstu. Widać, że twórcy zakładali, że gracze przeszli już pierwszą część i jej kampanię.
Największą zaletą Wargroove 2 jest bez wątpienia nowy tryb rozgrywki – Conquest. To dodatek w stylu roguelike, który wprowadza nieco świeżości, oferując wyzwania na jednym życiu, zdobywanie ulepszeń i przedmiotów, co dodaje dynamiki do standardowej formuły strategii turowej. Dla osób szukających rozgrywki solo, Conquest jest świetnym sposobem na przedłużenie zabawy.
Kolejnym plusem są nowi dowódcy. Rhomb, ze swoim klimatycznym motywem i ciekawymi zdolnościami, wyróżnia się na tle reszty. Z kolei Nadia, czyli „Aunty Arsonist”, wnosi nieco humoru i chaosu na pole bitwy. Mechanika dwupoziomowych zdolności dowódców (tzw. groove tiers) również pozytywnie wpływa na rozgrywkę, dodając głębi strategicznej.
Niestety, dla graczy, którzy spędzili już dużo czasu przy pierwszym Wargroove, druga część może wydawać się zbyt podobna. Owszem, mamy nowe jednostki, dowódców i tryby gry, ale rdzeń pozostaje ten sam. Co więcej, zabrakło trybu Arcade i Puzzle, które co prawda nie były kluczowe, ale jednak dawały dodatkową różnorodność.
Fabuła, choć momentami ciekawa, ostatecznie nie spełnia pokładanych w niej nadziei. Im bliżej finału kampanii, tym bardziej staje się przewidywalna, a niektóre postaci są wręcz „zabite” fabularnie poprzez nieprzemyślane decyzje scenariuszowe. Najbardziej rozczarowuje fakt, że zakończenie zdaje się być przygotowane wyłącznie pod trzecią część gry, zamiast satysfakcjonująco zamknąć wątki.
Czy warto?
Dla osób, które nie grały w pierwszą część, Wargroove 2 może być nieco mylące fabularnie, ale mimo wszystko oferuje solidną rozgrywkę strategiczną. Nowicjusze szybko odnajdą się w świecie gry, zwłaszcza dzięki trybowi Conquest. Natomiast dla fanów serii, może to być przyjemny powrót, choć bez większych fajerwerków.
Podsumowując, Wargroove 2 to tytuł dobry, ale nie rewelacyjny. Dla mnie osobiście, zbyt wiele elementów przypominało jedynkę, przez co gra momentami trąciła powtarzalnością. Czy warto zainwestować? Jeśli jesteś fanem serii lub roguelike’ów, pewnie tak. Ale jeśli szukasz czegoś naprawdę świeżego, możesz się odrobinę rozczarować.